sobota, 5 maja 2012

Stulatek,który wyskoczył przez okno i zniknął

Autor:  Jonad Jonasson
Tytuł:  Stulatek,który wyskoczył przez okno i zniknął
Wydawnictwo: Świat Książki
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 416
data wydania: 2012


"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" opowiada swoim czytelnikom historię mężczyzny, który od niedawna przebywa w Domu Spokojnej Starości pod czujnym okiem siostry Alice, która ma wiele zakazów i nakazów. Korzystając zamieszania związanego z organizowanie setnych urodzin, na które zaproszono kilka ważnych osobistości miasteczka oraz dziennikarzy - postanawia on opuścić imprezę i przeżyć największą przygodę, która spotka go poza jego murami. Przypadkowo na dworcu zostaje poproszony o popilnowanie walizki, ale podjeżdża autobus, którym musi jak najszybciej odjechać by go nie znaleziono wiec cóż mu pozostaje jak nie wziąć walizki ze sobą - takim właśnie sposobem zostaje bogaczem. Przypadkowo i w czarnym humorze "pozbywa" się ludzi, którzy chcą odzyskać walizkę. Dla miłośników historii może okazać się ta książka bardzo ciekawa i można by pozazdrościć głównemu bohaterowi spotkań z osobistościami takimi, jak Stalin, Churchill, Mao Zedong, Kim Ir Sen i Kim Dzong Il czy też Truman...



Allan Karlsson przypomina nieco dobrego wojaka Szwejka, nie jest bystry, ale dzięki swojemu szczęściu i beztroskiemu podejściu do życia potrafi zjednać sobie ludzi i wyjść cało z tarapatów, w które się notorycznie ładuje. Ale nie ma co walczyć z losem: „Jest jak jest, będzie co będzie"- to życiowa maksyma, która dystansuje bohatera do rzeczywistości.
Jest to książka lekka, zabawna i wesoła. Jest sporo dialogów, które śmieszą oraz sytuacje, które zdarzają się Allanowi. Także bardzo zachęcam do przeczytania. Poniżej fragment:

 


"Allan siedział tam, gdzie siedział, na skradzionej walizce, i nie wiedział, co powiedzieć. Patrzył spokojnie na
faceta w kaszkiecie i czekał na jego pierwszy ruch. Ten nastąpił dość szybko, i nie był tak groźny, jak się z początku zdawało. Raczej ostrożny.
– Kim jesteś i co robisz na moim peronie? – spytał facet w kaszkiecie.Allan nie odpowiedział; nie mógł zdecydować, czy spotkał wroga, czy przyjaciela. Ale pomyślał, że nie warto zadzierać z jedyną osobą w zasięgu wzroku, która ewentualnie może go wpuścić do ciepłego pomieszczenia, zanim wieczorny chłód zapanuje na dobre. Dlatego postanowił powiedzieć wszystko tak, jak było.Tak więc powiedział,  że ma na imię Allan, że właśnie skończył dokładnie sto lat i jest żwawy jak na swój wiek, właściwie tak żwawy, że uciekł z domu starców, że na dodatek buchnął walizkę pewnemu młodzieńcowi, który w tych
okolicznościach na pewno nie jest zbyt szczęśliwy, oraz że kolana Allana aktualnie nie są w najlepszej formie i że z chęcią życzyłby sobie, żeby był to koniec spacerów na dzisiaj. Gdy skończył swój wywód, zamilkł, siedząc nadal na walizce, i czekał na wyrok.– Ach tak – powiedział facet w kaszkiecie i uśmiechnął
się.
 – Złodziej! – Stary złodziej – dodał Allan markotnie
Facet w kaszkiecie zeskoczył zwinnie z peronu i podszedł do stulatka, jakby chciał się mu bliżej przyjrzeć.
– Naprawdę masz sto lat? – zapytał. – W takim razie na pewno jesteś głodny?Allan nie zrozumiał logiki tego zdania, ale głodny faktycznie był. Zapytał więc, co znajduje się w jadłospisie i czy
przypadkiem można dostać kieliszek wódki na dokładkę.Facet w kaszkiecie wyciągnął dłoń, przedstawił się jako Julius Jonsson i pomógł stulatkowi osiągnąć pozycję pionową. Poinformował też, że poniesie Allanowi walizkę, że zanosi się na stek z łosia, jeśli Allan nie ma nic przeciwko,
i że na pewno będzie do tego kieliszek wódki, żeby posilić i ciało, i kolana.Allan z trudem wdrapał się na peron. Sądząc po bólu, nadal był żywy."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz